Szczepić czy nie szczepić dziecka? NOP i kilka faktów dotyczących szczepionek, czyli argumenty za i przeciw szczepieniom.

marca 25, 2016

Źródło zdjęcia: dzidziusiowo.pl
Historia, która wstrząsnęła opinią publiczną w ostatnich tygodniach, jako że jestem Matką tak głęboko mnie poruszyła, że postanowiłam także zabrać głos w tej sprawie. Chodzi mi o śmierć 1,5 rocznego dziecka w Warszawie w wyniku ospy, którą to ospą ponoć zostało zarażone podczas tzw. "ospa-party". Jeśli faktycznie dziecko zostało zarażone świadomie, to rodzice i ich działania zasługują na ostrą krytykę.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że nie chodzi mi o krytykowanie rodziców, którzy nie szczepią swoich dzieci - to jest ich wybór. Ważne jest według mnie, aby byli w pełni świadomi jakie ryzyko niesie nieszczepienie dzieci, aby sami świadomie we własnym sumieniu zdecydowali co dla ich dziecka jest najlepsze i co ważniejsze specjalnie nie narażali bezsensownie swojego dziecka na działanie wirusów.
Gdy słyszę takie historie, jak ta która wydarzyła się ostatnio, to przeraża mnie fakt kompletnie bezmyślnych rodziców, którzy naczytają się różnych teorii spiskowych na forach w internecie i dzięki temu wydaje im się, że są mądrzejsi od lekarzy. Ach przepraszam! Od "bandy lekarzy przekupionych przez koncerny farmaceutyczne", bo przecież na forach antyszczepionkowców jest to jeden z głównych argumentów przeciwko szczepieniu - przekupienie wszystkich lekarzy! Dziwne jednak jest dla mnie to, że "przekupieni" są zarówno lekarze w Warszawie, jak i w Pcimiu Dolnym. A co ciekawe w gronie antyszczepionkowców nie ma zastępów lekarzy ani ekspertów z wiedzą medyczną. Są rodzice, którzy jedni drugim opowiadają różne historie. Oczywiście nie podważam kwestii, że czasem po szczepieniu może wystąpić NOP, czyli niepożądany odczyn poszczepienny. Tak - występują! Ale przecież w Polsce jeden NOP występuje przeciętnie raz na 10 tys. zastrzyków i do NOPów zaliczamy nie tylko poważne powikłania, ale także m.in. gorączkę, bądź wysypkę. Jak wiele jest poważnych powikłań? I czy powikłania po przebytej chorobie nie są gorsze od ewentualnych NOP? Tak jak w przypadku tego 1,5 rocznego dziecka - chyba lepszy byłby NOP niż śmierć w bólu i cierpieniach.
Przeciwnicy szczepionek straszą wszystkich wokoło, że substancja tiomersal, czyli związek zawierający rtęć, stosowany w niewielkich dawkach jako środek konserwujący w szczepionkach wywołuje NOPy. Z drugiej strony zagraniczne agencje zdrowia publicznego w swoich badaniach mówią wprost, że szczepionki zawierają dużo mniej rtęci niż zwykła puszka tuńczyka, gdyż ryby te kumulują w sobie metale ciężkie! A jak często jemy sałatkę z tuńczykiem nie myśląc o tym, że właśnie pochłaniamy sałatkę z niezłą dawką rtęci...
Ponadto na forach, aż kipi od informacji, że szczepionka MMR przeciwko odrze, śwince i różyczce powoduje autyzm u zaszczepionych dzieci. I żaden przeciwnik szczepionek nie przyjmuje do wiadomości faktu, że w wielu krajach przeprowadzono szereg badań wykazujących brak związku między szczepieniem MMR a autyzmem. Ba! Okazało się, że teza ta postawiona została na podstawie specjalnie sfałszowanych badań brytyjskiego lekarza Andrew Wakefielda, który nota bene po odkryciu jego fałszerstwa naukowego otrzymał zakaz wykonywania zawodu. Ale o tym niestety mało kto mówi. Lepiej natłuc głupim rodzicom bzdur do głów i niech narażają swoje dzieci. Ach o zgrozo!! 
A przecież szczepienia nie zostały wymyślone tylko po to, aby koncerny farmaceutyczne nabijały sobie kabzy (nota bene kabzy nabijamy im kupując masę suplementów, które absolutnie nie są nam potrzebne...). Czy to naprawdę nie jest argument, że dzięki wprowadzeniu szczepień wyeliminowano wiele groźnych chorób takich jak odra, polio czy błonica? Przecież kiedyś, gdy nie było szczepionek to szerzyły się epidemie i zbierały krwawe żniwo w postaci tysięcy chorych i umierających. Przywołując chociażby zachorowania na odrę to w Polsce jeszcze zanim wprowadzono szczepienia przeciw odrze (przed 1975 r.) liczba rejestrowanych przypadków zachorowań kształtowała się od 70.000 do 130.000 w latach pomiędzy epidemiami oraz od 135.000 do 200.000 w latach epidemicznych. Epidemie zwykle pojawiały się regularnie, co 2-3 lata. Dla porównania - w 2015 roku zanotowano w Polsce zaledwie 49 zachorowań na odrę. Czyż nie jest to niezły argument? Co jak co, ale do mnie jako do umysłu ścisłego bardziej przemawiają liczby niż teorie spiskowe... 
Jednak w tym wszystkim dla mnie osobiście najgorsze jest to, że niektórzy rodzice - osoby, które powinny w pierwszej kolejności chronić swoje dziecko i dbać o jego bezpieczeństwo - świadomie z pełną premedytacją decydują się na zarażenie swojego dziecka groźną chorobą, która nie tylko może wywołać wiele powikłań, ale może przyczynić się do śmierci dziecka! Wybaczcie, ale jak dla mnie tego typu działania jak "ospa-party" powinny być kierowane do prokuratora! Jak można znęcać się nad własnym dzieckiem? Może niech rodzice sami wystawią się na ryzyko zarażenia jakimś wirusem? Czemu nie, niech się uodparniają naturalnie! Co tam powikłania pochorobowe! Przecież według nich lepiej nie szczepić i zarazić specjalnie dziecko, aby zdobyło odporność na chorobę w zgodzie z naturą. Poza tym przecież nieważny jest argument, że w wyniku zachorowania na ospę powikłanie występuje u jednego dziecka na 1 tysiąc, a w przypadku szczepienia - powikłania występują w jednym przypadku na 100 tysięcy.
Nikomu nie każę szczepić dziecka - nie chcesz? Ok to Twój wybór. Ale na Litość Boską zastanów się czy naprawdę "ospa-party" jest dobrym pomysłem? A może jest to teraz jakaś nowa moda? "Wiesz jestem taka nowoczesna, że zabieram dziecko na ospa-party!" Czy naprawdę musimy się słuchać innych na forach czy Facebooku zamiast samemu zacząć myśleć? I zastanawiam się czy my żyjemy w średniowieczu, że w ogóle mamy takie pomysły? Czy też po prostu jest to ogromna "zasługa" internetu i tego, że uwielbiamy sami się leczyć, bo Wujek Google zaraz nam powie co nam dolega i jak mamy to wyleczyć, a dodatkowo na forum doczytamy jaki suplement nam na nasze schorzenie pomoże. A potem na forum powiedzą nam jak mamy wychowywać nasze dzieci, czym karmić, czy szczepić, jak wyleczyć katarek bądź gorączkę i absolutnie każde nasze pytanie zostanie rozwiane przez wiele Mam-Doradczyń, gotowych w każdej chwili udzielić nam milion porad, "bo one wiedzą wszystko! są ekspertkami w kwestii wychowywania dziecka! w końcu same jakieś dziecko wychowały!". Tylko, że nikt z tych co doradzają nie bierze na siebie odpowiedzialności za Twoje dziecko - to Ty jesteś za nie odpowiedzialny! Ty odpowiadasz za jego bezpieczeństwo, zdrowie, szczęście i rozwój! A więc nie wierz tępo w to co wyczytasz od jednej czy drugiej Mamuśki (ze mną włącznie...), ale poczytaj jakiejś opracowania naukowe, dowiedz się więcej od lekarza - nie bój się go pytać, bo jego obowiązkiem jest udzielić Ci odpowiedzi na każde pytanie, a jeśli nie jesteś zadowolona z lekarza to go zmień! Idź do innego na konsultację!
I nie wierz w każdą teorię spiskową - czyż nie mądrzej byłoby zgłębić temat, aby się upewnić czy ta teoria nie została aby wyssana z palca? Czyż nie lepiej poznać argumenty każdej ze "stron konfliktu" zanim staniemy po jednej, bądź po drugiej stronie barykady? Czyż nie powinno być tak, że Ty sama w pełnej świadomości powinnaś zdecydować czy chcesz szczepić swoje dziecko czy nie - ale, że podejmiesz tą decyzję nie kierowana zasłyszaną bądź przeczytaną gdzieś opinią innej mamy, a sama znając wszystkie za i przeciw? Ważne, abyś pamiętała o jednym - że Ty i Twoje dziecko musicie być nie po przeciwnych, a po tej samej stronie barykady, bo Ono jest w tym wszystkim najważniejsze...

Powiązane posty

4 komentarze

  1. Ja szczepię, ale nie na wszystko co istnieje. Młody po 3dawce 6w1 miał NOPa-straszną biegunkę, który nie został odnotowany poza kartą choroby. Okazuje się, że nie powinien być w ogóle szczepiony bo miał w główce torbiel na 12 mm, tylko jaki lekarz robi ot tak dziecku USG przezciemiączkowe lub zleca jakiekolwiek inne badania przed szczepieniem?
    Mojej koleżanki syn po MMR dostał zapalenie mózgu. Do tej pory dobrze rozwijające się dziecko cofnęło się w rozwoju, ma napady padaczki i inne problemy zdrowotne.
    My też byliśmy szczepieni. Owszem. Ale zupełnie innymi preparatami. Osobno na odrę, na świnkę wcale, a na różyczkę dziewczynki po ukończeniu 13 lat. Źle było?
    Jeśli chodzi o "ospa-party" to pamiętam z dzieciństwa że specjalnie zostałam zabrana do koleżanki żeby złapać i przechorować, więc to nie nowa moda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma Pani rację, iż lekarze często zaniedbują temat badań przed szczepieniami - w takiej sytuacji tak jak pisałam uważam, że powinno się zmienić lekarza. Przypadek Pani Synka faktycznie ciężko byłoby zdiagnozować, gdyż bez podstaw nie robi się USG przezciemiączkowego więc praktycznie niemożliwym było zadziałanie przed szczepieniem :(
      Szczerze powiedziawszy obawiam się, że My byliśmy szczepieni znacznie gorszymi szczepionkami - medycyna przez ostatnie 20 lat tak znacznie poszła do przodu, że nie wierzę w to, aby dzisiejsze szczepionki były mniej skuteczne, bądź bardziej niebezpieczne niż te 20 lat temu. Po prostu 20 lat temu nie było takiej diagnostyki niemowląt jaka jest teraz.
      Co do "ospa-party" to wyraziłam swoją osobistą opinię... może kiedyś już coś takiego istniało, w mojej rodzinie i wśród moich znajomych takich "pomysłów" nie było. Dlatego też uważam, że jest to skrajnie nierozsądne działanie rodziców i narażanie dziecka na zbyt duże ryzyko. Czyż rodzic, który chroni swoje dziecko będąc chorym na grypę specjalnie kaszle na swoje dziecko, aby ono się zaraziło i zdobyło tym samym odporność...????

      Usuń
  2. Najbezpieczniej chyba szczepić podstawowymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - szczepienia podstawowe uważam za absolutne minimum, z którego nie powinno się rezygnować. A to już kwestia wyboru każdego z Nas czy chce rozszerzyć program szczepień własnego dziecka o szczepienia dodatkowe czy nie - nie ma musu :)

      Usuń

Jestem na



zBLOGowani.pl


Blogi Dzieciaków,Mamy,Taty,Rodzinne,Parentingowe